Postautor: prof_klos » śr 19:22, 05 kwie 2017
Podzielę się swoimi obserwacjami. Celowo w niedzielę, poniedziałek i wtorek pojechałem do Łodzi, aby poznać na własnej skórce wady i zalety nowego, szlifującego się systemu komunikacji zbiorowej w Łodzi.
- Ulica Kilińskiego, dzień powszedni, odcinek za Uniontex-em, przed Piłsudskiego. Dystans jednego przystanku. Jechałem "jedynką", którą stanowił... pojedynczy wagon Konstal 805N. Pojazd pełen do granic możliwości. Nie wcisnęłoby się ani przysłowiowej szpilki! Tymczasem odcinek do Piłsudskiego przejechaliśmy w... 12 minut! Korki niemiłosierne! Co gorsza - za "solówką" stał skład 805Na + 805Na linii "5", który był względnie... pustawy! Aby się doń przesiąść trzeba było wytrzymać w koszmarnych warunkach i gorącu długie, bolesne minuty. To na minus. Podejrzewam, że winna jest tutaj regulacja ruchu drogowego, bo cóż dałby "ciąg" zielonej fali dla tramwajów, skoro na torach zalegają setki samochodów?...
- ŁKA. Potężny plus. Wsiadłem na Łodzi Fabrycznej, którą zresztą odwiedziłem pierwszy raz po oddaniu do użytku "nowej" wersji. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy - straszny chłód na poziomie -2 (w peronach!). Po prostu marzłem! Ktoś przesadził z klimatyzacją! Druga sprawa - ogólne pustki. Biednie to wygląda! Trzecia sprawa - ŁKA Sprinter, którym miałem sposobność podróżować w niedzielę w relacji Łódź Fabryczna - Łódź Widzew. Dynamiczny rozruch, duża prędkość. I szok! Szok! Niecałe pięć (!!!) minut jazdy, a już stałem w peronach Dworca Kolejowego Łódź Widzew! Mega in plus!
A później przesiadka w pociąg do łodzi Marysina. Jazda "na próbę", byłem ciekaw tej trasy w wykonaniu ŁKA. I kolejne pozytywne zadziwienie! Sześć minut, a ja znajduję się przy ulicy Strykowskiej!
- ŁKA, ciąg dalszy. Dwa dni później nie było już tak kolorowo. Wyruszyłem - podobnie - z Łodzi Fabrycznej ciekaw jak się sprawdzi zwyczajny pociąg aglomeracyjny, "nie-sprinter". Jechaliśmy około 7 minut z Łodzi Fabrycznej do Łodzi Widzewa z postojem na Niciarnianej. Ale przed wjazdem na Widzew odstaliśmy 3 minuty w oczekiwaniu na sygnał "jazda wolna"! Przy jeździe trwającej 7 minut był to znaczny procent straconego czasu!
- Korzystając z okazji postanowiłem "zaliczyć" linię G1. Zadziwiło mnie, że autobus kursuje względnie często, w tym także w godzinach pomiędzy zmianami pracowniczymi (5/6, 13/14-15, 21/22). Z pewnością w momencie, gdy nadchodzi pora zmian - autobusy są względnie zapełnione. Tymczasem ja jechałem w godzinie zupełnie "nie-roboczej", a jednak ktoś tym autobusem jechał. Z pewnością było to podyktowane tym, że autobus jechał przez os. Smulsko, które jakiś potok pasażerski zawsze generowało - zwłaszcza jako "podjazd" z pętli tramwajowej, będącą przecież węzłem przesiadkowym. Nie wiem jednak, czy angażowanie pełnowymiarowego autobusu przegubowego poza godzinami wzmożonego ruchu w Strefie Ekonomicznej jest uzasadnione.
- Pewną niespodzianką była dla mnie linia "D", o której istnieniu, po prostu, nie wiedziałem. O W, S, G1. G2 słyszałem. D zupełnie umknęło mojej uwadze. Z zainteresowaniem wsiadłem do autobusu. Od razu w oczy rzuciło się to, co opisałem powyżej. Pojazd kursuje nie tylko w godzinach zmian pracowniczych, ale i poza nimi. Obsługiwany jest wówczas - w jakimś tam takcie około 30 minut - autobusami przegubowymi klasy "maxi". Przejechałem całą trasę "D" w relacji Janów - Dąbrowa trzykrotnie. Zawsze byłem jedynym pasażerem. Podejrzewam, że linia ta doczeka się stosownych "cięć". I to już całkiem niebawem.
- Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie przygotowanie kierowców i motorniczych do udzielania informacji pasażerskiej, której chyba przecież udzielać nie muszą? Ilekroć zdekoncentrowany pytałem się o jakieś szczegóły - otrzymywałem stosowną informację. Ba! Jeden z kierowców ofiarował mi nawet małą mapkę z nowym układem linii komunikacyjnych! Najbardziej zaskoczyła mnie obsada Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej, która - z uwagi na to, że stała się pełnoprawną komunikacją miejską w obrębie miasta Łodzi - przeszła mały test z mojej strony. Otóż, ot niby, dla hecy, wypytałem obsługę pociągu o szczegóły taryfy MPK i tym podobnych, obsługa zaś w najmniejszym calu zaspokoiła moją ciekawość! Jeszcze bardziej zdziwiłem się, gdy okazało się, że dyskutuję nie z konduktorem, nie z kierownikiem pociągu, a... z pauzującym maszynistą pociągu! Brawo! ŁKA, jak zawsze, stanęło w zakresie wizerunku na najwyższym poziomie, chociaż i MPK nie można tego ująć!
Wszystko co dobre skończyło się w 2008 roku...